niedziela, 16 marca 2014

Romantic museum and unwanted immigrants from Eastern Europe - Ukraine - part 4 / Romantyczne muzeum i niechciani imigranci z Europy Wschodniej - Ukraina - część 4

10th March 2012, Saturday / 10 marca 2012, sobota

L'viv / Lwów


In the early afternoon we went to the Museum of Religion. There we tried to read something from the Cyrillic alphabet, which resulted in a very modest success. We were surprised, however, with the variety of exhibits - the museum seemed to never end. It was a shame we could read so little. / Wczesnym popołudniem poszliśmy do Muzeum Religii. Tam próbowaliśmy coś odczytać z cyrylicy, co skończyło się bardzo skromnym sukcesem. Zaskoczyło nas jednak bogactwo eksponatów - muzeum zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Szkoda, że tak niewiele mogliśmy przeczytać. 

Above: Bones of woman and man resting in the Museum of Religion in L'viv. Photo: Monika Szostek / Powyżej: Kości kobiety i mężczyzny spoczywające w Muzeum Religii we Lwowie. Fot.: Monika Szostek


However, two very special surprises awaited us there. First was the bones of woman and man, currently resting in one of the rooms, in a glass cabinet. According to some mysterious ritual or perhaps their previous requests, they were buried in one coffin, cuddled in the eternal dream. The reproduction of both persons hanging next to the cabinet, showing their probable appearance, brought to mind the personas of Tristan and Isolde. L'viv curators are undoubtedly Romantics. / Czekały nas jednak dwie szczególne niespodzianki. Pierwszą były kości kobiety i mężczyzny, obecnie spoczywające w jednej z sal, w szklanej gablocie. Według jakiegoś tajemniczego obrzędu czy też odgórnych ustaleń złożeni zostali w jednej trumnie, objęci w wiecznym śnie. Reprodukcja obu postaci wisząca na ścianie  obok gabloty, przedstawiająca ich przypuszczalny wygląd, przywodziła na myśl Tristana i Izoldę. Lwowscy kustosze to niewątpliwie romantycy. 



The second surprise was singing. At some point it started hearing it, and so we went towards it. The meeting took place in a whitewashed room (under the layer of white there are secret frescoes, which are hidden from the world, probably due to lack of money for their renovation). Accompanied by antique organ, an inconspicuous-looking, middle-aged woman practised her song. Organs made a big impression, but opera singing made an even bigger one. It sank into us for a good few minutes, in that whitewashed room, in the Museum of Religion, which we were allowed to visit for a few Ukrainian hryvnia (UAH); it penetrated into our souls, coming from the throat of an average - so it seemed - woman dressed in jeans. In the audience there were us and two elderly ladies, and two Ukrainians on the stage were giving us one of the most moving, spontaneous shows I had ever seen. / Drugą niespodzianką był śpiew. W pewnym momencie zaczął nas dobiegać, więc my też poszliśmy w jego stronę. Spotkanie nastąpiło w bielonej wapnem sali (pod warstwą wapna znajdują się tajemne jakieś freski, które zdecydowano się ukryć przed światem, zapewne z braku pieniędzy na ich odnowę). Przy akompaniamencie zabytkowo wyglądających organów, ćwiczyła pieśń niepozornie wyglądająca kobieta w średnim wieku. Organy robiły wrażenie, ale operowy śpiew wywarł jeszcze większe. Przenikał w nas przez dobre kilkanaście minut, w tej bielonej wapnem sali, w Muzeum Religii, które zwiedzaliśmy za parę ukraińskich hrywien (UAH), przenikał do głębi, wydobywając się z gardła przeciętnej - zdawałoby się - kobiety w dżinsach. Na widowni byliśmy my i dwie starsze panie, a dwie Ukrainki na podeście dawały nam jedno z najbardziej poruszających, spontanicznych przedstawień jakie kiedykolwiek dane mi było oglądać.



Above: Graffiti on the L'viv's walls. Photo: Monika Szostek / Powyżej: Graffiti na lwowskich murach. Fot.: Monika Szostek

Then we went to eat something. Because our show in the theatre was to start at 6pm, we didn't have time for longer walks. This is why we ate two pastries (racuchy) with cabbage (I wouldn't swap these for the best dinner in the most expensive restaurant!), and - by sheer accident - we found ourselves in the Lviv's Museum of History. / Potem poszliśmy coś zjeść. Ze względu na to, że nasze przedstawienie w teatrze miało rozpocząć się o 18:00, nie mieliśmy czasu na dłuższe wędrówki. Dlatego zjedliśmy na rynku po dwa racuchy z kapustą (nie zamieniłabym ich na najlepszy obiad w najdroższej restauracji!), po czym - przypadkiem - trafiliśmy do Lwowskiego Muzeum Historii. 



Above: A bond - one of the exhibits in the L'viv's Museum of History. Photo: Monika Szostek / Powyżej: Obligacja - jeden z eksponatów we Lwowskim Muzeum Historii. Fot.: Monika Szostek

Another bombshell there: approximately 1/3 of all exhibits were in Polish, some in English. Each was a proof of a difficult history of L'viv. Bogdan summed it up well: "we should not judge whether L'viv is a Polish or Ukrainian city". / Tam czekało nas kolejne zaskoczenie. Mniej więcej 1/3 eksponatów była po polsku, trochę po angielsku. Każdy był dowodem trudnej historii Lwowa. Bogdan podsumował to bardzo trafnie: "nie nam oceniać czy Lwów to miasto polskie czy ukraińskie". 

Above: Fifty złoty - a banknote of the Polish Bank. The exhibit in Lviv's Museum of History. Photo: Monika Szostek / Powyżej: Pięćdziesiąt złotych - banknot Banku Polskiego. Eksponat we Lwowskim Muzeum Historii. Fot.: Monika Szostek

We learned, amongst other things, about the fourth divide of Poland; the division of the borders after the World War I was bitterly named as such. We learnt of the "Polish chauvinists", and the problems of those times. There were proofs of the dynamic development of finance, stock market, there was even a bond of the Kasa Stefczyka (an old Polish company) dated at the beginning of the 20th century. / Było m.in. o czwartym rozbiorze Polski, którym okrzyknięto podział granic po I wojnie światowej, było o "polskich szowinistach", było o ówczesnych problemach. Były dowody na prężny rozwój finansów, giełdy, był nawet bon Kasy Stefczyka z początku XXw. 


Above: A bill of exchange from 1929. Found in the L'viv's Museum of History. Photo: Monika Szostek / Powyżej:  Weksel z 1929 roku. Znaleziony we Lwowskim Muzeum Historii. Fot.: Monika Szostek

However, the thing that interested us the most was immigration at the beginning of the 20th century. In the museum there are letters of the local official (we did not decipher the name), who organised trips to the US, Canada, Uruguay, Argentina, Brazil... Tickets and adverts of the White Star Line (the same that owned Titanic), flyers about the journeys - all of this resting peacefully behind the glass in the L'viv building. / A jednak tym, co nas najbardziej zainteresowało była emigracja z początku 20-ego stulecia. W muzeum obecne są listy tamtejszego ekspedienta (nazwiska nie odszyfrowaliśmy), który organizował ludziom podróże do USA, Kanady, Urugwaju, Argentyny, Brazylii... Bilety, ogłoszenia linii White Star (tej samej, która była właścicielem Titanica), ulotki dotyczące wyjazdów - to wszystko leżące spokojnie za szkłem we lwowskiej kamienicy. 

What's interesting, we read information about the aversion of the US, Canada, and Argentina to the Slavic immigrants. The reason? For example, in Canada the French and English who lived there already wished to remain dominant nations; this was threatened by the mass influx of people from Central and Eastern Europe. / Co ciekawe, czytaliśmy informacje na temat niechęci USA, Kanady i Argentyny do słowiańskich imigrantów. Powód? Na przykład w Kanadzie mieszkający tam Francuzi i Anglicy życzyli sobie zachować pozycję dominującą, co masowy napływ ludności z Europy Centralnej i Wschodniej znacznie by utrudnił. 

A very educational visit. / Bardzo pouczająca wizyta. 

O mnie:  




Nazywam się Monika Szostek. Moją pasją od zawsze było pisanie; 10 lat temu „złapałam robaka”, jak to mówią Anglicy, i pokochałam podróże, w które wyruszam, gdy tylko mogę. Z zawodu jestem tłumaczem języka angielskiego (to trzecia rzecz, którą lubię najbardziej na świecie). Gwarantuję usługi doskonałej jakości, w oparciu o kilkuletnie doświadczenie w tłumaczeniach (w tym technicznych dla przemysłu ciężkiego) oraz wieloletni pobyt w Wielkiej Brytanii, połączony ze studiami licencjackimi (dziennikarstwo) i magisterskimi (lingwistyka stosowana) w Southampton (to tam, skąd wypłynął Titanic; w mieście jest nawet muzeum…) Moja strona internetowa to www.adoz.manifo.com.
 
Zapraszam we wspólną podróż! :)

1 komentarz:

  1. Naprawdę bardzo ciekawa historia. Kości kobiety i mężczyzny naprawdę mogą przywodzić na myśl Tristana i Izoldę.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty