11 marca 2014, wtorek
Benidorm
Niestety, na Isla Benidorm musiałam przerwać pisanie: ostatnia łódź odbierająca turystów (i pracowników jedynej kawiarni) z wyspy zawsze trąbi. Dlatego gdy tylko usłyszeliśmy sygnał, poszliśmy w stronę przystani... jeśli tak można to nazwać.
Powyżej: Łódź ze szklanym dnem, która wozi turystów na Isla Benidorm. Fot.: Monika Szostek
Po wycieczce dnem morza poszliśmy sobie na szczyt wyspy - droga jest łatwa, ale ciągle lepiej mieć dobre buty. Parę razy pośliznęłam się na wapiennych kamieniach. Wyspa jest zdominowana przez mewy i kaktusy. Z jednej strony jej zbocze łagodnie opada do morza, z drugiej zakończona jest dramatycznymi klifami - wszystko to pokryte zielonymi kaktusami i ptasimi odchodami. Rozciągające się w oddali pasmo budynków i gór jest jednak warte wycieczki.
Powyżej: Mewa odpoczywająca na kaktusie. Isla Benidorm. Fot.: Monika Szostek
Powyżej: Kwitnące kaktusy na Isla Benidorm. Fot.: Monika Szostek
Powyżej: Jedyny budynek na wyspie - mała kafejka nad prowizoryczną przystanią. Fot.: Monika Szostek
Droga powrotna była jeszcze bardziej rozkołysana niż przeprawa na wyspę, no i trochę chłodna. Bez dobrych, wiatroodpornych kurtek bardzo byśmy tu marzli, mimo słońca.
Z niewielkiej przystani dzieliło nas zaledwie pięć minut od miejsca, w którym siedzimy teraz: przyjemny, wyłożony płytkami i otoczony wymyślnymi kamiennymi barierkami skwer, zalany słońcem, z którego widać i morze, i wyspę. Aby wprowadzić jeszcze bardziej wakacyjny klimat, przygrywa nam na gitarze uliczny artysta, śpiewając anglojęzyczne przeboje. Gdy przyszliśmy, słyszeliśmy jak dziękował publiczności za "te trzy czy cztery oklaski", które dostał... Chyba muszę skończyć pisać i przyłączyć się do klaki.
Powyżej: Tu odpoczywaliśmy po rejsie - idealne miejsce na mały relaks z widokiem na morze. Fot.: Monika Szostek
O mnie:
Nazywam się Monika
Szostek. Moją pasją od zawsze było pisanie; 10 lat temu „złapałam robaka”, jak
to mówią Anglicy, i pokochałam podróże, w które wyruszam, gdy tylko mogę. Z
zawodu jestem tłumaczem języka angielskiego (to trzecia rzecz, którą lubię
najbardziej na świecie). Gwarantuję usługi doskonałej jakości, w oparciu o
kilkuletnie doświadczenie w tłumaczeniach (w tym technicznych dla przemysłu
ciężkiego) oraz wieloletni pobyt w
Wielkiej Brytanii, połączony ze studiami licencjackimi (dziennikarstwo) i
magisterskimi (lingwistyka stosowana) w Southampton (to tam, skąd wypłynął
Titanic; w mieście jest nawet muzeum…) Moja strona internetowa to www.adoz.manifo.com.
Zapraszam we
wspólną podróż! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz