czwartek, 8 maja 2014

Leniwy moment - Hiszpania 2014, część 11

14 marca 2014

Xabia

Po jednodniowej przerwie w intensywnym zwiedzaniu (spowodowanej moim kiepskim samopoczuciem), wybraliśmy się do Denii. Denia to miasteczko idealne dla rodzinnego wypoczynku. Kiedyś miejscowość rzymska, teraz szczycąca się zamkiem na wzgórzu, świetnymi widokami na park naturalny i szczyt Montgó oraz portem. W tutejszej marinie stoi obecnie jeden z największych luksusowych jachtów, jakie w życiu widzieliśmy. Nazywa się "Niech żyje życie"...

Z Denii udaliśmy się na przejażdżkę krętymi serpentynami przez park Montgó - bardzo przyjemnie się jechało wśród dziko rosnących drzew pomarańczowych, z widokiem na morze i górę Montgó.

Powyżej: Widok w drodze do miasteczka Xabia. Fot.: Monika Szostek


Do Xabia nie było daleko. Wbrew pozorom, miasteczko nie jest małe (przynajmniej wg polskich standardów) i rozpościera się aż na tutejsze wzgórza, gdzie pobudowano typowe wille z okrągłymi dachami, łukami i tarasami.

 Powyżej: Przyjazd do Xabia. Fot.: Monika Szostek

Po kilkunastu minutach kluczenia po wąskich ulicach dotarliśmy do plaży i tu teraz siedzimy, w słońcu. Plaża jest kamienista, a fale są dzisiaj spore i rozbryzgują się o skalisty brzeg. Z dwóch stron otoczeni jesteśmy poszarpanymi wzgórzami, które tworzą całkiem pokaźne klify. Woda ma kolor turkusowo-zielony, a radio gra hiszpańskie przeboje. Ot, taki leniwy moment gdzieś-tam na Costa Blanca...

Powyżej: Kamienista plaża w Xabia. Fot.: Monika Szostek

Powyżej: Fiat Panda na tle klifów i morza... Fot.: Monika Szostek

Dla zainteresowanych:

Pogoda w Hiszpanii może być zdradliwa. Wbrew powszechnemu przekonaniu, z którym regularnie się spotykam, w tym pięknym kraju można porządnie zmarznąć. Noce są szczególnie zimne, zwłaszcza gdy wieje (pamiętam takie noce na Costa del Sol, gdy przeciąg hulał od drzwi do nieszczelnych okien; spałam wtedy w dwóch swetrach, pod kocem i kołdrą; w ogóle domy na Costa del Sol są kiepsko zbudowane i nieocieplone w żaden sposób). W ciągu dnia zaś jesteśmy wystawiani na sporą różnicę temperatur, gdyż w słońcu może być +25 stopni, a w cieniu - zaledwie +15 - wystarczy jeden krok, aby przejść między latem a wiosną. Dlatego lepiej wziąć coś ciepłego do ubrania jeśli planujemy urlop w Hiszpanii w miesiącach zimowych czy wiosennych.

O mnie:  




Nazywam się Monika Szostek. Moją pasją od zawsze było pisanie; 10 lat temu „złapałam robaka”, jak to mówią Anglicy, i pokochałam podróże, w które wyruszam, gdy tylko mogę. Z zawodu jestem tłumaczem języka angielskiego (to trzecia rzecz, którą lubię najbardziej na świecie). Gwarantuję usługi doskonałej jakości, w oparciu o kilkuletnie doświadczenie w tłumaczeniach (w tym technicznych dla przemysłu ciężkiego) oraz wieloletni pobyt w Wielkiej Brytanii, połączony ze studiami licencjackimi (dziennikarstwo) i magisterskimi (lingwistyka stosowana) w Southampton (to tam, skąd wypłynął Titanic; w mieście jest nawet muzeum…) Moja strona internetowa to www.adoz.manifo.com, email: adozkontakt@gmail.com. Angielska wersja blogu Wielki Marsz znajduje się tutaj: http://thegreatwalkblog.wordpress.com/
 
Zapraszam we wspólną podróż! :)

4 komentarze:

  1. Świetne zdjęcia. Mnie też podoba się w Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Hiszpania jest niesamowitym krajem - na pewno wartym odwiedzenia.

      Usuń
  2. W Javea (Xabia jest w valencjano) spędzamy wiele dni tak jak w Deni. Sa to dwa niedaleko położone od siebie miasta, w których zawsze jest co robić i są oddzielone od siebie górą Mongo i zgadzam się z Tobą - naprawdę niesamowite widoki :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałowałam tylko, że mieliśmy tak mało czasu - tydzień, aby zmieścić wszystkie te niesamowite atrakcje! Przejechaliśmy sobie właśnie wokół szczytu Montgó - zauroczyły nas tamtejsze drogi - jak z bajki. W Denii spędziliśmy stanowczo za mało czasu. A ten podział pomiędzy valenciano i hiszpańskim bardzo mi się podoba - trochę jak w Walii (tylko nazw walijskich nie miałabym odwagi podawać!). Tu staram się honorować valenciano, ponieważ wiem, jak bardzo ludzie w Hiszpanii są przywiązani do swoich lokalnych "terytoriów". W sumie fajnie, że kultywuje się tam te wszystkie tradycje, w tym języki. To m.in. dzięki temu Hiszpania jest takim barwnym i ciekawym krajem - jeszcze nie zdarzyło mi się tam pojechać tak, aby nie natrafić na żaden z lokalnych festiwali... :) Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń

Popularne posty